sobota, 15 grudnia 2018

Prawo jazdy w Ontario cz. 1



Dziś wpis gościnny - Grześ pisze o zdawaniu na prawo jazdy, polecam!:

Kanada jest krajem dużych przestrzeni, dotyczy to zarówno ogółu – całego kraju, jak i konkretnych lokalizacji. Mam tu na myśli to, że nawet miasta są nieco inne niż jesteśmy przyzwyczajeni. Przykładowo Toronto – największe miasto w Kanadzie – ma stosunkowo małe centrum z wysoką zabudową, a poza tym kilometrami ciągnące się “domkowiska” w których jak rodzynki tkwią centra handlowe bądź skupiska wyższej zabudowy. I mimo, że domki są upakowane na gęsto, to wszędzie jest daleko. W naszym przypadku do najbliższego większego sklepu trzeba iść szybkim marszem ok 15 min, a do centrum handlowego należy podjechać autobusem (do przystanku idzie się też ok 15 min). Jest to bardzo fajne, bo daje okazję do “poruszania się”, ale jest już trochę mniej fajne jak się wraca z zakupami. No i należy pamiętać, że mimo wszystko wciąż mieszkamy w mieście. I tu dochodzimy do sedna, czyli do samochodu. W mieście da się bez niego żyć (komunikacja miejska jest droga, ale działa całkiem sprawnie), ale na przedmieściach bądź kawałek od miasta samochód jest niezbędny. No chyba, że ktoś bardzo lubi chodzić i ma naprawdę dużo czasu.

Znalezione obrazy dla zapytania driver's handbook

Moje pierwsze zaskoczenie dotyczyło tego, że prawo jazdy nie jest dokumentem wydawanym przez rząd centralny – czytaj przez Kanadę, tylko przez prowincję. Co za tym idzie każda prowincja sama ustala sposób nabywania uprawnień do kierowania pojazdami. Jak to wygląda w Ontario? Prowincja Ontario jakiś czas temu stwierdziła, że najwięcej wypadków powodują świeży kierowcy w godzinach nocnych i aby temu przeciwdziałać wprowadzili ciekawy system. O prawo jazy można się ubiegać w wieku lat 16. Najpierw należy zdać egzamin z teorii i wtedy uzyskuje się prawo jazdy G1 – uprawnia ono posiadacza do jeżdżenia samochodem osobowym tylko w towarzystwie doświadczonego kierowcy (takiego który ma pełne uprawnienia co najmniej 4 lata), w dzień (nie wolno jeździć między północą a 5 rano) i po drogach lokalnych (zakaz używania autostrad). To z grubsza tyle – jest jeszcze parę ograniczeń, ale są one mniej istotne. Po 12 miesiącach szlifowania umiejętności na drogach lokalnych pod czujnym okiem doświadczonego kierowcy można ubiegać się o prawo jazdy G2. Co ciekawe okres ten można skrócić do 8 miesięcy jeśli zrobi się kurs prawa jazdy w ośrodku szkoleniowym zaaprobowanym przez wydział komunikacji. Egzamin na G2 jest już egzaminem praktycznym i podobno nie jest trudny. Posiadacz G2 może już prowadzić samodzielnie i właściwie bez żadnych ograniczeń – musi mieć 0 promili alkoholu we krwi (przy pełnym prawie jazdy można mieć 0,5 promila) oraz nie może wieźć w samochodzie więcej osób niż jest działających pasów bezpieczeństwa (niepełnoletni posiadacze G2 mają jeszcze kilka obostrzeń). Po 12 miesiącach szczęśliwy posiadacz G2 może zdać ostatni egzamin praktyczny i otrzymać prawo jazdy G. Tak więc cały proces trwa minimum 20 miesięcy – czy to działa? Ciężko mi powiedzieć, trzeba by zajrzeć do statystyk.
A jak to wygląda w przypadku imigrantów? No cóż, nie jest słodko… Ci, którzy mają dużo szczęścia (albo bardziej obrotne rządy) i ich kraje podpisały umowę z Kanadą, po prostu wymieniają swoje prawo jazdy na kanadyjskie (prawo jazdy należy również wymienić jeśli przeniesie się do innej prowincji – na szczęście jest to z automatu), reszta, w tym Polacy, muszą zdawać egzaminy. Na szczęście ścieżka jest nieco krótsza i da się to załatwić szybciej niż w 20 miesięcy.
Pierwszą rzeczą jest zdanie egzaminu teoretycznego (co ciekawe egzamin jest dostępny w 20 językach w tym i po Polsku). W tym celu należy się co nieco przygotować. Można nabyć oficjalną książkę dla kierowców w wersji papierowej (koszt ok 16 CAD), ale dokładnie to samo jest na stronie internetowej (dla ciekawych: https://www.ontario.ca/document/official-mto-drivers-handbook). Książeczkę warto przeczytać bo zawiera całą potrzebną wiedzę na egzamin teoretyczny, dodatkowo jest całkiem przystępnie napisana i ma sporo praktycznych porad “z życia wziętych”. Nie są to suche przepisy, a raczej zestaw reguł którymi się powinno kierować na drodze. Po lekturze warto poćwiczyć, można to zrobić na stronie https://www.g1.ca/. Ogólnie egzamin składa się z 40 pytań zebranych w dwie sekcje: 20 pytań ze znaków drogowych i 20 pytań z przepisów (w tym są pytania ile punktów karnych można zebrać za jakie wkroczenia oraz co wolno a czego nie wolno posiadaczowi G1 i G2). W każdej sekcji można zrobić 4 błędy i nie ma limitu czasowego. Ogólnie test raczej nie jest trudny. To, na co Polacy uważać powinni to:
  • Trzeba przejrzeć znaki drogowe – np. znaki ostrzegawcze mają inny kształt. Ogólnie znaków jest dużo mniej i są podobne ale należy uważać. Ciekawych odsyłam do oficjalnej książki kierowcy: https://www.ontario.ca/document/official-mto-drivers-handbook/signs
  • Dużo jest skrzyżowań równorzędnych na których pierwszeństwo ma ten który przyjechał pierwszy. Jeśli dwa samochody przyjechały w tym samym czasie pierwszeństwo ma ten po prawej.
  • Autobusy szkolne – u nas tego nie ma, a tu, z racji odległości,  autobusów szkolnych jest dużo. Ogólnie jak autobus szkolny staje i “wystawia” znak stop samochody jadące w obu kierunkach muszą się zatrzymać. Ma to sens, bo dzieciaki wysiadają i jak to dzieciaki od razu przebiegają przez ulicę. Tak czy siak trzeba na to uważać bo, poza kwestią bezpieczeństwa, można zarobić za to dużo punktów karnych.
Jak już mamy G1 w kieszeni to obcokrajowcy mają do wyboru 3 drogi:
  1. Pójść normalnym trybem – czasochłonne, no i gdzie znaleźć kierowcę z 4-ro letnim doświadczeniem który by nam asystował.
  2. Na podstawie zagranicznego prawa jazdy, które ma się ponad rok można od razu podejść do G2.
  3. Jeśli mamy zagraniczne prawo jazdy, które ma ponad 2 lata i dokument od organu wydającego prawa jazdy, że mamy doświadczenie w prowadzeniu samochodu co najmniej 2 lata to można od razu zdawać na G. Ma się na to tylko jedną szansę – jak się nie uda, to można zdawać na G2.
W praktyce żaden urząd nie wystawi nam takiego zaświadczenia, na szczęście honorują zwykłe zaświadczenie o posiadanych uprawnieniach do kierowania pojazdami (ja takie zaświadczenie wyrobiłem sobie w Polsce w wydziale komunikacji – kosztowało to ok 17PLN). Oczywiście prawo jazdy i zaświadczenie muszą być przetłumaczone przez licencjonowanego tłumacza (sprawdzają to) – mnie to kosztowało 70 CAD.
A jak wygląda praktyka? Egzamin teoretyczny zdaje się od ręki. Ja pojechałem do ośrodka w Mississaudze (stosunkowo niedaleko od nas – tylko ok 1,5h jazdy komunikacją). Na miejscu pan w informacji zapytał, co potrzebuję i dostałem numerek. Byłem pierwszy w kolejce, więc zaraz podszedłem do “okienka”. Pani dokładnie przejrzała dokumenty, sprawdziła tłumaczenia, sprawdziła licencje tłumacza. Wpisała mnóstwo danych do systemu i zrobiła kilka kopii wszystkich dokumentów. Potem wypełniłem jeszcze dwa druczki, badanie wzroku (mają do tego maszynkę na miejscu), zdjęcie (też mają maszynkę na miejscu) i oczywiście płatność ok 105 CAD. Całość zajęła ok 20-30min. Oryginał zaświadczenia pani zabrała, ale moje polskie prawo jazdy (i oryginały tłumaczeń) dostałem z powrotem. Potem przeszedłem do salki z komputerami gdzie zdaje się egzamin. Komputerów sporo, bo ponad 70, siadasz, dotykasz ekranu (ekran dotykowy, nie ma klawiatury ani myszki), wybierasz swoją datę urodzenia, jeszcze tylko pytanie wzorcowe i można zaczynać. Jak się jakiegoś pytania nie zna to można je przesunąć na koniec. Po każdym pytaniu dostaje się informację, czy odpowiedziało się poprawnie, czy nie, a jak nie to która odpowiedź była poprawna. Po zakończonym teście trzeba chwilę poczekać (ja czekałem jakieś 20min) i dostaje się tymczasowe prawo jazdy G1 – prawdziwe przysyłają pocztą w okresie do 6 tygodni. Jak się nie uda to za ok 15 CAD można test powtórzyć.
Ja zdecydowałem się od razu zdawać na G. Termin można zarezerwować przez internet – w moim przypadku najbliższe terminy były za ok 1 miesiąc. Egzamin praktyczny (zarówno na G2 jak i na G) kosztuje ok 90 CAD płatne przy rezerwacji. Ponieważ mam tylko jedną próbę, to zdecydowałem się wykupić sobie parę jazd z instruktorem – ale na razie to pieśń przyszłości – egzamin mam dopiero w połowie stycznia. A no i ciekawostką jest to, że na egzamin należy przyjechać własnym samochodem (najlepiej w towarzystwie innego kierowcy, bo jak się nie zda, to ktoś musi prowadzić z powrotem…). Na szczęście moja szkoła wypożycza również samochody na egzamin, więc mam nadzieję, że poćwiczę na tym samym samochodzie na którym będę zdawał.

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawe opracowanie, dokładne dane i porady.Prośba o kolejne publikację!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe. Wszędzie ciągną kasę na pokrycie biurokracji. Ja w USA miałem łatwiej, bo tylko egzamin testowy, bardzo łatwy i niewielka opłata.

    OdpowiedzUsuń