Dzisiaj w końcu pogoda dopisała - było nieco chłodniej ale za to słonecznie właściwie przez cały dzień. W związku z tym program wyszedł dość bogaty. Dzień zaczęliśmy od wizyty na farmie syropu klonowego, następnie odwiedziliśmy śluzę, potem zwiedziliśmy coś w rodzaju skansenu, a ponieważ wciąż było ładnie to popołudniem ponownie odwiedziliśmy park Arrowhead. No ale po kolei.
Po przyjeździe zaczęliśmy szukać co jest ciekawego do zwiedzenia w okolicy (wiem, że to nieco późno, ale lepiej późno niż wcale ;)) i jedną z atrakcji okazała się farma syropu klonowego Sugarbush Hill. Ponieważ syrop klonowy lubimy i jest to jeden z produktów narodowych kanady, to postanowiliśmy dowiedzieć się jak się go właściwie robi.
Plantacja którą zwiedzaliśmy leży kilka kilometrów od miasta. Ma ona powierzchnię ok 40 ha, a sok jest zbierany z ok 3200 drzew (podobno jest to plantacja średniej wielkości). Po całym lesie rozciągnięte są rurki, którymi na wiosnę sok spływa do kadzi umieszczonych w specjalnym domku. Sok następnie jest zagęszczany (historycznie odbywało się to poprzez odparowanie wody podczas podgrzewania, obecnie większość wody jest odciągana przez maszynę działającą na zasadzie odwrotnej osmozy, a sok się gotuje dopiero na sam koniec). Potem określa się kolor soku i sprawdza zawartość cukru, butelkuje i to właściwie tyle - przynajmniej z grubsza.
Właściciel pokazał nam po kolei cały proces produkcyjny i dokładnie opisał poszczególne etapy. Całość trwała ok 1,5 h i była naprawdę ciekawa. Na koniec można było spróbować wyrobów końcowych (syropu klonowego, musztardy z syropem klonowym, sosu barbecue z syropem klonowym itd.) no i oczywiście dokonać zakupu (co uczyniliśmy). A no i ciekawostka, można tam było również nabyć lody z syropem klonowym - co też zrobiliśmy - są całkiem dobre, delikatne w smaku.
Gdyby ktoś się kiedyś zapędził w te okolice to polecamy: http://www.sugarbushhill.com/ A jak nie, ale byłaby możliwość odwiedzenia innej farmy produkującej syrop klonowy, to myślę, że warto. Z ciekawostek to można dodać, że jakość syropu nie zależy od koloru - owszem, im ciemniejszy kolor, tym intensywniejszy smak, ale zawartość cukru jest taka sama, a sam kolor zależy od warunków pogodowych i reakcji drzew na powyższe.
Na przedmieściach Huntsville znajduje się miejsce zwane Burnel Lift Locks (Śluza Burnel) - jest to zabytkowa śluza pozwalająca ominąć niewielką tamę. Śluza ma dokładnie taką samą konstrukcję jak śluzy na Mazurach. Różnica jest taka, że cały teren jest bardzo ładnie utrzymany (trawka przystrzyżona, kwiatki posadzone) i otwarty dla zwiedzających. Bardziej to przypomina ładnie utrzymany park ze śluzą w środku, niż urządzenie komunikacyjne.
Następnie udaliśmy się do niewielkiego skansenu Muskoka Heritage Place (Miejsce dziedzictwa kulturowego). Zwiedzić tam można ok 20 domków (wszystkie są otwarte) oraz przejechać się kolejką w zabytkowych wagonach - trasa ma ok 1 km. Wstęp nie jest tani - kosztuje ponad 20 CAD za osobę dorosłą, ale moim zdaniem miejsce jest warte odwiedzenia.
Poza tym, że wszystkie domki są otwarte i można sobie obejrzeć jak jeszcze nie tak dawno temu żyli w tych okolicach ludzie, to w wielu z nich można spotkać osoby ubrane w stroje historyczne, które z chęcią opowiedzą co nieco nie tylko o samej budowli, ale również o miejscowych zwyczajach i z którymi można również po prostu porozmawiać o różnych rzeczach - niekoniecznie związanych ze skansenem. Dodatkową atrakcją są różnorakie pokazy - my widzieliśmy 3: pokaz kowalski, uczestniczyliśmy w robieniu świeczek metodą zanurzania knota w wosku oraz byliśmy na lekcji w jednoizbowej szkole.
Z czymś podobnym już się zetknąłem w Szwecji, ale tu odniosłem wrażenie, że było to bardziej naturalne - ale może to kwestia lepszej znajomości języka ;) Ciekawostką jest to, że właściwie wszyscy animatorzy byli w mocno podeszłym wieku - myślę, że jest to super idea - z jednej strony pozwala ożywić muzeum, a z drugiej pozwala na aktywizację osób starszych (choć muszę przyznać, że w Kanadzie osoby starsze są naprawdę bardzo aktywne). W każdym razie jest to dużo ciekawsza forma zwiedzania i poznawania przeszłości. Dla zainteresowanych: https://www.muskokaheritageplace.ca/en/index.aspx
Ponieważ godzina wciąż była młoda, a pogoda piękna postanowiliśmy raz jeszcze zajrzeć do parku Arrowhead. Tym razem wybraliśmy się na krótką trasę do wodospadu (nieco ponad 2 km). Malownicza ścieżka wiodła wzdłuż strumienia, następnie mostkiem nad wodospadem i z powrotem drugą stroną rzeczki.
Odwiedziliśmy również punkt widokowy na Big Bend (Wielkie Zakole) - w tym wypadku chodzi o wyjątkowo ładne zakole na rzeczce przepływającej przez park.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz