poniedziałek, 23 września 2019

Park Algonquin

by G.

    Wczoraj prognoza pogody mówiła, że dzisiaj ma padać, ale już z rana prognoza twierdziła, że ma popadać z rana a potem ma się zrobić ładnie. W związku z tym postanowiliśmy odwiedzić pobliski park Algonquin. Ten park jest nieco większy od odwiedzonego przez nas wczoraj - ma powierzchnię ponad 7650 km2. Park zorganizowany jest właściwie identycznie jak ten odwiedzony wczoraj - przy wjeździe pobierana jest opłata za samochód, a potem można zwiedzać do woli (w parku również są campingi, domki, można łwić ryby, pływać na canoe itd.). Z różnic, to ponieważ park jest większy, to trasy wiodące w ciekawe miejsca zaczynają się od parkingów przy drodze wiodącej przez Park. W większości wypadków wygląda to tak, że jest informacja, że tu jest szlak o takiej nazwie. Można stanąć na parkingu, są kibelki i śmietniki, no i początek trasy.


     Na początku trasy można sobie pobrać przewodnik po trasie (przewodniki są dostępne w kilku językach), opłatę za przewodnik można wrzucić do skarbonki (50 centów). Na trasie co jakiś czas znajdują się słupki z kolejnymi numerkami wskazującymi co ciekawsze miejsca (pewnie opisane w przewodniku). Na końcu trasy jest specjalna skrzynka do której można wrzucić przewodnik, jeśli nie chce się go zabrać ze sobą. My nie zdecydowaliśmy się na skorzystanie z przewodnika, ale może trzeba było...


    Na początek wybraliśmy trasę Track & Tower (Tor i Wieża). Trasa teoretycznie nie jest bardzo długa - ma lekko ponad 8 km, ale jest dość ciężka - praktycznie cały czas idzie się pod górę lub z góry po leśnej ścieżce pełnej kamieni i korzeni. Na dodatek okazało się, że prognoza lekko rozminęła się z prawdą i przez prawie całe przejście (ponad 3 h) padało i mżyło na zmianę.


    Trasa wiedzie przez las nad brzeg jeziora, następnie koło niewielkiej zapory (dużej zastawki raczej), na niewielkie wzgórze z pięknym widokiem. Potem schodzi się na szlak starej kolejki (został po niej tylko nasyp, choć trzeba przyznać, że imponujący), następnie znów przez las do kolejnego jeziorka i z powrotem na parking.


    Miejsce piękne, las co chwila zmienia charakter - miejscami jest to ciemny las świerkowy, kawałek dalej z rzadka rozstawione wielkie jodły górują nad mieszanką klonów i jesionów. W jednym z miejsc przez dłuższy czas szliśmy przez las bukowy, praktycznie wszędzie można spotkać większe i mniejsze zagajniki cyprysów w postaci wielkich drzew a czasem idzie się po kobiercu długich sosnowych igieł. 


    A potem okazało się, że to wszystko podobne, ale nie takie same... Bo sosny to wcale nie sosny, a White Pine (Biała sosna - Pinus strobus - https://en.wikipedia.org/wiki/Pinus_strobus) - do sosny podobne, ale kora inna, igły inne, szyszki inne... Jodły to nie jodły, a Eastern Hemlock (Wschodni szalej? - Tsuga canadensis -  https://en.wikipedia.org/wiki/Tsuga_canadensis) - niby wygląda jak jodła, ale igły krótsze i kora jakby inna. Tak, że pewnie i reszta wydaje się znajoma, ale to nie to samo...


    Ukształtowanie terenu jest niesamowite - mnóstwo górek i dolinek z licznymi wychodniami skalnymi. Z jednaj strony sprawia to, że krajobraz jest ciekawy - dolinki, wypełnione wodą, tworzą liczne mniejsze i większe jeziora lub bagna i bagienka, a z górek, szczególnie gdy uda się wdrapać na skałkę, roztaczają się piękne widoki. A z drugiej strony jest to teren ciężki do podróżowania - rzeczki, jeziorka, bagienka no i cały czas droga w górę lub w dół...


    Ponieważ pogoda się poprawiła, a do wieczora zostało jeszcze trochę czasu to zdecydowaliśmy się na jeszcze jedną krótką trasę (ok 2 km) - Peck Lake (Dziobiące jezioro?). Szlak wiedzie dookoła niewielkiego lecz niezwykle urokliwego jeziorka. Trasę przeszliśmy, zdjęcia porobiliśmy (pewnie wyszły najładniej, bo nawet chwilami słońce się pokazało) i stwierdziwszy, że jesteśmy zmęczeni wróciliśmy do domu.


    Czy było warto? Zdecydowanie tak - miejsce piękne, szczególnie teraz, jesienią, gdy drzewa się przebarwiają. Poza roślinnością widzieliśmy trochę chimpanków (pręgowców - taka mała wiewiórka ;)) i dzięcioła, no i mnóstwo grzybów (w tym niektórych prawdopodobnie jadalnych - nie zbieraliśmy, bo w parku raczej nie wolno).


    Dla zainteresowanych oficjalna strona parku: https://www.ontarioparks.com/park/algonquin (choć jak większość stron Kanadyjskich, jakość pozostawia co nieco do życzenia).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz