Dzisiaj postanowiłem napisać co nieco o metrze w Toronto. Ponieważ codziennie dojeżdżam do pracy tym środkiem komunikacji, to nazbierało mi się trochę spostrzeżeń. Zacznijmy może od garści faktów.
Pierwszy odcinek metra w Toronto oddano do użytku 30 marca 1954 roku. W tej chwili metro posiada 4 linie: linia pierwsza (żółta) ma z grubsza kształt litery U skierowanej otworem ku północy, jest to najdłuższa linia licząca 38 stacji i prawie 40 km długości. Linia druga (zielona) biegnie poziomo wschód-zachód i liczy 31 stacji oraz trochę ponad 26 km. Linie 3 (niebieska) i 4 (różowa/fioletowa) są krótkie mają odpowiednio 6 i 5 stacji i ok 6 i 5 km. W tej chwili w budowie jest 5 linia metra, która ma liczyć 25 stacji - prawie 20 km i ma przebiegać pod ulicą Eglinton - jeśli nic nie pokręciłem to powinna być równoległa do linii 2. A w planach jest linia 6 (18 stacji i 11 km długości).
Całe metro jest obsługiwane przez TTC, co oznacza, że bilet jednorazowy kosztuje 3 CAD jeśli używamy karty PRESTO i 3,25 CAD jeśli płacimy gotówką. Tak jak i w naszym metrze raz zapłaciwszy można dowolnie się przesiadać i jak wszystkie bilety TTC, także i ten działa 2h (jeśli płacimy kartą PRESTO). Metro jest najszybszym środkiem komunikacji publicznej w obrębie ścisłego Toronto, pomijając oczywiście kolejkę GO, co nie oznacza wcale, że jest bardzo szybkie. Moja podróż do pracy obejmuje przejazd całą linią czwartą (4 stacje) oraz linią pierwszą (8 stacji). W weekend oraz poza godzinami szczytu zabiera to ok 30 min, w godzinach szczytu 40 - 55 min. Dlaczego? Tak jak i u nas jest to najdogodniejszy środek transportu i tak jak i u nas dużo biur znajduje się w centrum. Metro kursuje gęsto - w godzinach szczytu co ok 2 min, jeśli do tego dołożymy tłum wsiadających i wysiadających to o korek na torach nietrudno. Zarządzanie ruchem dodatkowo utrudnia to, że w przypadku 1 linii bliżej końców U stacje są dużo rzadziej niż w centrum. No i dochodzą jeszcze sytuacje awaryjne - ktoś wezwał pomoc - i pociąg czeka, aż ekipa ratunkowa upora się z problemem - co oczywiste, nie czeka tylko jeden pociąg, ale cała linia... A takie zdarzenia wbrew pozorom nie są aż tak rzadkie - jak do tej pory trafiam na nie średnio raz na tydzień.
Metro w Toronto ma swoje lata i to niestety widać. Tory nie są już zbyt równe i miejscami pociąg naprawdę mocno kołysze. Stacje, mimo, że utrzymane w czystości, wyglądają na "przybrudzone" i często nadgryzione zębem czasu - tu i tam brakuje kawałków wystroju (w szczególności widać to na sufitach). Mimo to pociągi kursują regularnie i jeździ się dość wygodnie.
To co odróżnia tutejsze metro od warszawskiego, pomijając oczywiście długość i wiek, to to, że sporo stacji znajduje się na powierzchni. Ponadto, szczególnie w centrum stacje często są wbudowane w podziemne części budynków i na zewnątrz wychodzi się przez budynek (nie ma tak jak u nas osobnych wejść do metra bezpośrednio z ulicy). I dodatkowo wygląda na to, że metro zatrudnia dużo więcej osób. Na każdej stacji poza automatycznymi bramkami jest kanciapa, gdzie siedzi pracownik u którego można kupić bilet (jeśli go akurat nie ma to pieniądze należy wrzucić do wystawionej na kontuarze "skarbonki"). Dodatkowo na bardziej ruchliwych stacjach są osoby kierujące ruchem pieszych. Na skrzyżowaniu linii 1 i 2 (gdzie wysiadam do pracy) rano zwykle jest 4-5 takich osób. Do tego należy jeszcze doliczyć osoby służące informacją - na wielu stacjach (znowu tych bardziej ruchliwych) stoją osoby ubrane w czerwone koszulki z dużym białym "i" i służą pomocą jakby ktoś się zgubił (osobiście nie widziałem, aby ktokolwiek z nimi rozmawiał, ale zwykle są "pod ręką"). Sumarycznie daje to naprawdę sporą armię ludzi.
Ciekawostki:
- Kierunki w metrze (jak również i w innych miejscach) są podawane zgodnie ze stronami świata - np. platforma w kierunku północnym (zwykle jest jeszcze podana nazwa następnej stacji). W odróżnieniu od naszego metra nigdy nie ma podanej stacji końcowej.
- Wyjścia zwykle też są oznaczone kierunkami świata - np. południowa strona ulicy Sheppard.
- W centrum, większość budynków na poziomie -1 ma sklepy i dużo budynków jest połączonych pod ziemią - tak więc wychodząc z metra trafiamy na plątaninę korytarzy ze sklepami, często obejmująca kilkanaście sąsiadujących budynków.
- Wagony podziemnej kolejki dostarcza Bombardier Transportation - Kanadyjska firma produkująca również samoloty (swoją drogą ciekawe dlaczego Warszawskie metro kupuje wagoniki za granicą).
- W godzinach szczytu w metrze jest ciasno, ale rzadko jest ścisk - ludzie widząc, że pociąg jest zapchany często czekają na następny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz