by G.
Odebraliśmy już paczki z Polski, które sami do siebie wysłaliśmy
jeszcze przed wyjazdem. To doniosłe wydarzenie sprowokowało mnie do
napisania słów kilku o Poczcie i paczkach w ogóle, a w szczególe
o paczkach wędrujących na trasie Polska Kanada i z powrotem.
Zacznijmy od naszej historii. Paczki nadaliśmy w Warszawie 23 listopada 2018 roku, wybraliśmy opcję najtańszą (paczki miały iść drogą morską i nie miały zadeklarowanej wartości). Maksymalna waga paczki wysyłanej przez Pocztę Polską za granicę to 20 kg, a wymiary liczone w dość interesujący sposób – suma najdłuższego boku + obwód liczony po pozostałych bokach – nie może przekraczać 3 m. To drugie to akurat nie problem, bo maksymalnie paczka może mieć 1 m na 0,5 m na 0,5 m co daje dość dużą objętość. Większym problemem jest waga, która podejrzanie szybko rośnie w miarę dodawania kolejnych rzeczy do paczki. Na poczcie pobiera się specjalny druczek na którym należy wpisać nadawcę, odbiorcę, zawartość paczki wraz z wartością (wartość jest dla celników) i to z grubsza tyle. Pani paczkę waży, nakleja karteczkę i sprawdza jak paczka jest zapakowana (należy paczkę dobrze okleić taśmą klejącą), jeszcze płatność i tyle. My zapłaciliśmy ok 190 zł za paczkę, co jest w sumie ceną całkiem umiarkowaną. Jak sprawdzaliśmy inne opcje to były zdecydowanie droższe i bardziej skomplikowane. Na koniec pani w okienku poinformowała nas, że paczki pewnie będą szły ok 3 miesięcy.
Okazuje się, że zarówno Poczta Polska jak i Poczta Kanadyjska mają
na swoich stronach opcję śledzenia paczki. Dzięki temu
dowiedzieliśmy się, że już 27 listopada 2018 roku paczki
oficjalnie opuściły terytorium Rzeczypospolitej Polski bodajże w
Gdańsku. Miłe jest to, że Poczta Polska przekazała Kanadyjskiej
dane paczek i można było je sobie prawie od początku śledzić
również na stronie Poczty Kanadyjskiej. Dodatkowo można na stronie
Poczty Kanadyjskiej dodać swój adres mailowy i system powinien
wysyłać maila przy każdej zmianie statusu paczki – to akurat
działa w dość dziwny sposób. My mieliśmy 4 paczki i do każdej
Beata dodała dwa adresy: swój i mój. Informację, że pierwsza
paczka dotarła dostałem tylko ja, o drugiej została poinformowana
Beata. Potem przyszło kilka losowych maili i ostatecznie oboje
dostaliśmy maila, że zostało zostawione awizo a potem, że paczki
zostały odebrane, ale uprzedzam fakty.
Według trackingu paczki dotarły do Kanady 4 lutego 2019 roku do Montrealu. Dwie paczki już następnego dnia były w Missisaudze a 6 lutego dostaliśmy awizo. Trzecia paczka trochę się zagubiła po drodze i dotarła do Missisaugi 6 lutego – wtedy też dostaliśmy informację, że dostawa może być opóźniona z powodu kiepskich warunków pogodowych (fakt, że następnego dnia padał marznący deszcz i wszystko pokryło się warstewką lodu). Czwarta paczka, zgodnie z trackingiem, wylądowała u celników i 6 lutego wciąż była w Montrealu. Ale mimo przeciwności losu już 7 lutego 2019 roku dotarły pozostałe dwa awiza. Ponieważ paczki są ciężkie a na pocztę daleko, to zdecydowaliśmy się wypożyczyć samochód i w ten oto sposób już 9 lutego 2019 roku odebraliśmy nasze paczki.
Podsumowując paczki szły 2,5 miesiąca (czyli trochę szybciej niż mówiła pani na poczcie) i przyszły dość sfatygowane. Wszystkie mają pogniecione rogi, wszystkie są również porozrywane (nie wygląda na to aby ktoś próbował dostać się do środka, raczej były traktowane na tyle brutalnie, że karton wzmocniony taśmą nie wytrzymał), dwie widać, że były dodatkowo po drodze oklejane taśmą. Co ciekawe, paczka która była u celników nie wygląda na otwieraną, została tylko ostemplowana (może to zasługa tego, że przy wjeździe dokładnie podaliśmy ile paczek i z czym przyjedzie – więc można powiedzieć, że formalności celne były już załatwione). Zawartość paczek wydaje się być nieuszkodzona (mimo słabego stanu opakowań) ale to dokładnie sprawdzimy po przeprowadzce do nowego lokum, która ma mieć miejsce 1 marca.
A jak jest z wysyłką paczek w drugą stronę? Cóż tego jeszcze nie sprawdziliśmy, ale na pewno sprawdzimy! Z drugiej ręki wiemy, że można wybrać jak paczka ma jechać – jeśli wybierze się drogę lotniczą to zwykle paczka dociera w ciągu tygodnia.
Zacznijmy od naszej historii. Paczki nadaliśmy w Warszawie 23 listopada 2018 roku, wybraliśmy opcję najtańszą (paczki miały iść drogą morską i nie miały zadeklarowanej wartości). Maksymalna waga paczki wysyłanej przez Pocztę Polską za granicę to 20 kg, a wymiary liczone w dość interesujący sposób – suma najdłuższego boku + obwód liczony po pozostałych bokach – nie może przekraczać 3 m. To drugie to akurat nie problem, bo maksymalnie paczka może mieć 1 m na 0,5 m na 0,5 m co daje dość dużą objętość. Większym problemem jest waga, która podejrzanie szybko rośnie w miarę dodawania kolejnych rzeczy do paczki. Na poczcie pobiera się specjalny druczek na którym należy wpisać nadawcę, odbiorcę, zawartość paczki wraz z wartością (wartość jest dla celników) i to z grubsza tyle. Pani paczkę waży, nakleja karteczkę i sprawdza jak paczka jest zapakowana (należy paczkę dobrze okleić taśmą klejącą), jeszcze płatność i tyle. My zapłaciliśmy ok 190 zł za paczkę, co jest w sumie ceną całkiem umiarkowaną. Jak sprawdzaliśmy inne opcje to były zdecydowanie droższe i bardziej skomplikowane. Na koniec pani w okienku poinformowała nas, że paczki pewnie będą szły ok 3 miesięcy.
Według trackingu paczki dotarły do Kanady 4 lutego 2019 roku do Montrealu. Dwie paczki już następnego dnia były w Missisaudze a 6 lutego dostaliśmy awizo. Trzecia paczka trochę się zagubiła po drodze i dotarła do Missisaugi 6 lutego – wtedy też dostaliśmy informację, że dostawa może być opóźniona z powodu kiepskich warunków pogodowych (fakt, że następnego dnia padał marznący deszcz i wszystko pokryło się warstewką lodu). Czwarta paczka, zgodnie z trackingiem, wylądowała u celników i 6 lutego wciąż była w Montrealu. Ale mimo przeciwności losu już 7 lutego 2019 roku dotarły pozostałe dwa awiza. Ponieważ paczki są ciężkie a na pocztę daleko, to zdecydowaliśmy się wypożyczyć samochód i w ten oto sposób już 9 lutego 2019 roku odebraliśmy nasze paczki.
Podsumowując paczki szły 2,5 miesiąca (czyli trochę szybciej niż mówiła pani na poczcie) i przyszły dość sfatygowane. Wszystkie mają pogniecione rogi, wszystkie są również porozrywane (nie wygląda na to aby ktoś próbował dostać się do środka, raczej były traktowane na tyle brutalnie, że karton wzmocniony taśmą nie wytrzymał), dwie widać, że były dodatkowo po drodze oklejane taśmą. Co ciekawe, paczka która była u celników nie wygląda na otwieraną, została tylko ostemplowana (może to zasługa tego, że przy wjeździe dokładnie podaliśmy ile paczek i z czym przyjedzie – więc można powiedzieć, że formalności celne były już załatwione). Zawartość paczek wydaje się być nieuszkodzona (mimo słabego stanu opakowań) ale to dokładnie sprawdzimy po przeprowadzce do nowego lokum, która ma mieć miejsce 1 marca.
A jak jest z wysyłką paczek w drugą stronę? Cóż tego jeszcze nie sprawdziliśmy, ale na pewno sprawdzimy! Z drugiej ręki wiemy, że można wybrać jak paczka ma jechać – jeśli wybierze się drogę lotniczą to zwykle paczka dociera w ciągu tygodnia.
Jedyne co mnie zastanawia to dlaczego paczki nie zostały dostarczone
do domu, tylko dostaliśmy awizo – może były za ciężkie? Tak
czy siak, jak do tej pory, jesteśmy zadowoleni z działania Poczty
Kanadyjskiej. Na pewno działa ona dużo lepiej niż tutejsi
kurierzy, o czym było we wcześniejszym poście.
Ciekawostki:
- W
Kanadzie dużo urzędów pocztowych znajduje się w sklepach
kosmetyczno-medycznych. My, na przykład, odbieraliśmy nasze paczki
w Rexalu (https://www.rexall.ca/).
-
Większość urzędów pocztowych jest czynna 7 dni w tygodniu (urząd
w Rexalu działa jak podano na stronie:
https://www.canadapost.ca/cpotools/apps/fpo/personal/findPostOfficeDetail?outletId=256587&showBack=false)
- Co
oczywiste Poczta Kanadyjska ma ciężarówki do rozwożenia poczty,
ale ma również małe samochody dla zwykłych listonoszy – są one
bardzo charakterystyczne, są niesamowicie kanciaste i wyglądają
jak by były zaprojektowane w początkowym okresie motoryzacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz