poniedziałek, 3 czerwca 2019

Wycieczka na wyspę

by G.

    W ostatnią niedzielę z powodu ostatecznego nadejścia wiosny i ładnej pogody wybraliśmy się na wycieczkę na wyspę. Dla niewtajemniczonych zdradzę, że w Toronto, tuż koło centrum, znajduje się wyspa. Wyspa jest na tyle duża, że posiada własne lotnisko, poza nim na wyspie znajduje się trochę domków, szkoła, stacja straży pożarnej, plaże, wesołe miasteczko i trochę innych atrakcji. Ogólnie jest to całkiem przyjemne miejsce na weekendowy wypoczynek - pełne zieleni i świeżego powietrza.


    Aby dostać się na wyspę należy skorzystać z promu (wyspa nie jest połączona ze stałym lądem mostem). Promy odpływają z jednego miejsca na stałym lądzie i płyną do trzech różnych miejsc na wyspie - wszystkie kosztują tyle samo - nieco ponad 8 CAD za osobę. Ku naszemu przyjemnemu zaskoczeniu okazało się, że powrót na stały ląd jest już wliczony w cenę. W weekend promy kursują co ok 30 min przez większość dnia. 


    My popłynęliśmy na wschodni koniec wyspy i przespacerowaliśmy się do centrum - do mola, tam zjedliśmy małe co nieco i poszliśmy zobaczyć wesołe miasteczko. No ale po kolei. Wschodnia część wyspy jest głównie zajęta przez domki - budynki wyglądają na lekkie konstrukcje raczej odpowiadające domkom letniskowym, ale tutaj to ciężko powiedzieć. No i wszystko tonie w zieleni.


    Obejrzawszy plażę, ale nie zdecydowawszy się na kąpiel, ruszyliśmy w kierunku centrum wyspy. Wzdłuż wybrzeża prowadzi całkiem przyjemny deptak od strony wody osłonięty betonowym murkiem (falochron?) a z drugiej ścianą mocno podmokłego lasu.


    Centralna część wyspy została zamieniona w rozległy park - królują tu krótko przystrzyżona trawka, na której można sobie piknikować, szerokie alejki i ładnie utrzymane kwietniki. Co ciekawe nie znaleźliśmy tu żadnych wykwintnych restauracji - była jedynie budka z pizzą, jakiś grecki fast-food i przyczepa z bobrzymi ogonami (kanadyjski słodycz w postaci tłustego placka z super słodkimi dodatkami na wierzchu) i to wszystko. Za to nie było problemów z toaletami, których było co najmniej kilka w okolicy, i jak to w Kanadzie, darmowych.


    Z dodatkowych atrakcji można wejść na molo oraz popróbować swoich sił w żywopłotowym labiryncie.


    Pierwotnie planowaliśmy przejść na zachodni koniec wyspy (zajęty przez lotnisko), ale niestety na skutek śnieżnej zimy i mokrej wiosny poziom wody był dość wysoki i przejście zostało zalane. Również lekko podtopione było wesołe miasteczko w centralnej części wyspy. Mimo to udało nam się przespacerować po okolicy, obejrzeć (z zewnątrz) dostępne atrakcje, popodziwiać trochę zwierząt i wypić piwko w barze.


    Ogólnie wycieczka była bardzo przyjemna i myślę, że może w przyszłości jeszcze na wyspę powrócimy.


Ciekawostki:
- wyspa tak na prawdę nie jest jedną wyspą, a szeregiem wysepek połączonych mostami (mimo, że na stały ląd nie prowadzi żaden most)
- podobno można się za 200 CAD zapisać do loterii i wygrać dzierżawę domku na wyspie na 100 lat (część domków na wyspie należy do miasta)
- podobno centralna część wyspy jest popularnym miejsce na robieni barbecue ze znajomymi (rodzaj grilla)
- na wyspie można wypożyczyć różnego rodzaju pojazdy napędzane siłą mięśni (począwszy od rowerów poprzez tandemy aż po czterokołowe "samochody") 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz